Dopadł mnie tak paskudny wirus, że w gorączce leżałam trzy dni. Jeszcze nie jest dobrze, ale już lepiej.
Oprócz gorączki - zmiany osłuchowe, zmiany w uszach, nosogardziel "zawalona", węzły chłonne powiększone i wisienka na torcie - zapalenie spojówek. No tego paskudztwa to nawet największemu wrogowi nie życzę. Jak dla mnie jedno z najbardziej nieprzyjemnych doświadczeń - brr.
Stanę na nogi to napiszę więcej.
Z Wojtasem jutro uderzam na badanie krwi - kontrolnie, aby sprawdzić, czy nic złego się nie dzieje.
Pozdrawiam czerwcowo
Mama Wojtka