Nie mogę ... nie dam rady. Ręce mnie bolą - totalny brak siły.
Ale od początku. Kilka dni temu zamówiłam Wojtkowi komplet - stoliczek i dwa krzesełka z serii Mamut. Skoro chłopak tak ładnie współpracuje siedząc przy stoliczku to nadszedł najwyższy czas, aby i taki stoliczek miał w domu. Mąż, gdy usłyszał, że takowe zamówienie złożyłam, spytał delikatnie "czy mamy jeszcze na to miejsce w mieszkaniu?" .. hmmmmmmmmmmmm .. no pewnie, że mamy, jakoś się je zorganizuje.
Kurier dostarczył paczkę przed godziną. Mebelki rozłożone - ale przecież jest instrukcja - a zbyt trudne to na pewno nie jest. Pozdzierałam kartony, folię, taśmy. Wyciągam instrukcje do stolika - patrzę - śruby są. W instrukcji narysowane - delikatne wkręcanie palcami. Hmmm - nie idzie. Myślę i myślę - bez "ciężkiego" sprzętu się nie uda. Trzeba szukać kombinerek. Niestety.
Rozpoczęłam wkręcanie - matko, jak to opornie idzie. Udało się - jedna śruba jest na miejscu - mogę teraz tą nogę do blatu przykręcić. Ufff - jest na miejscu. Tylko, że jeszcze trzy mi zostały - a ręka boli od ściskania tych kombinerek.
Pomyślałam - chwycę za krzesełko. Patrzę - wszystko na klik, klik - phi - od tego powinnam była zacząć. przecież to łatwizna - coś w sam raz dla mnie.
Pierwsza noga do siedziska. Nie chce iść - sprawdzam, czy dobrze ułożyłam - niby tak. Ale teraz patrzę, że muszę "dobić" młotkiem, aby na miejsce wskoczyła. No i cała ta operacja musi poczekać jakieś dwie godziny, bo Synu dopiero zasnął. Gdy zacznę stukanie młotkiem, to jego sen zbyt długi nie będzie - oj nie. A humorek po takiej pobudce - także niezbyt ciekawy.
Niestety, na chwilę obecną wszystko musi zostać w takim a nie innym stanie, chyba fruwać muszę się nauczyć:
Wiem, wiem, wygląda niczym po przejściu jakiegoś tornada. Siły mi życzcie, abym walkę z tym ustrojstwem wygrała.
Pozdrawiam Was - Mama Wojtka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz