Dzisiejszy dzień spędziłam z Wojtkiem na poznawaniu książek - jego książek.
Czytałam, oglądaliśmy obrazki, jego mało interesują na razie. Najlepsze są
gazety, które można rozrywać i rozrzucać na boki.
Tak jak Wam napisałam we wcześniejszej notce,
Wojtek z okazji Światowego Dnia Zespołu Downa otrzymał ode mnie książki. Były to
"Dzieci z Bullerbyn" oraz Księga pierwsza - "Poczytaj mi mamo".
Gdy zobaczyłam w
książce "Poczytaj mi mamo" historyjkę o daktylach, to aż łezka zakręciła się w
mym oku. Pamiętacie te rysunki Edwarda Lutczyna?:
I tekst Danuty
Wawiłow : "Daktyle"?
..." Gdzie się
podziały
moje daktyle?
Wyszedłem z domu
tylko na
chwilę!
Wyszedłem z domu,
wracam po chwili,
patrzę -
o rety!
Nie ma
daktyli!"...
Sama miałam tą
książeczkę - jeszcze w formie małej, cieniutkiej, broszurkowej. Teraz
Wydawnictwo Nasza Księgarnia połączyło dziesięć takich książeczek w jedną księgę
w twardej oprawie. Naprawdę przyjemnie jest wziąć tą pozycję do ręki i ...
zatopić się we wspomnieniach.
Oczywiście o
"Dzieciach z Bullerbyn" nie będę pisała, bo toż to klasyka. Chyba nie ma osoby w
moim przedziale wiekowym, która nie znałaby tej ksiązki. Przygody Lasse, Bosse,
Lisy, Olle, Britty i Anny poznawało się z wypiekami na policzkach. Astrid
Lindgren - mistrzyni ksiązek dla dzieci. Cieszę się, że i moje dziecko będzie
miało możliwość ich poznania.
Dodatkowo w samo
święto ksiązki Wojtek dostał takie małe pozycje - w sam raz dla swojej grupy
wiekowej. Edukacyjne, a dodatkowo w chwili obecnej - niezniszczalne.
Niech chłopak od
początku zapoznaje się ze słowem pisanym. Mam nadzieję, że polubi ksiązki tak
jak i jego rodzice.
Pozdrawiam - Mama Wojtka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz